Dzik nasz wróg?

W gminie Skrzyszów niektórzy mieszkańcy nie boją się już o uprawy, bo je stracili, ale o własne bezpieczeństwo. Czy w batalii z dzikami skazani jesteśmy na porażkę?

Dziki znów robią spustoszenie na polach w podtarnowskich miejscowościach. Prawie codziennie do naszej redakcji docierają sygnały od zrozpaczonych rolników, którzy żalą się, że nocą doszczętnie zniszczyły im uprawy. Najwięcej kłopotów z dzikami mają w gminie Skrzyszów, ale zdarza się, że grasują również tam, gdzie w pobliżu nie ma lasów. W urzędach gmin nie wiedzą, jak pomóc mieszkańcom, a w kołach łowieckich uważają, że rolnicy wyolbrzymiają straty i po trochu… sami sobie są winni.

– Chciałbym zwrócić waszą uwagę na zwiększającą się z roku na rok populację dzików w okolicach Tarnowa, które grasują na polach uprawnych – interweniował w ubiegłym tygodniu nasz Czytelnik z gminy Skrzyszów. – W poszukiwaniu pożywienia podchodzą coraz bliżej domów, zdarza się, że wchodzą na posesje. Skutkiem ich obecności są splądrowane coraz większe areały upraw. Boimy się, że na przyszły rok ziemniaków nie będziemy mieć nawet na obsadzenie pól, obawiamy się też o nasze bezpieczeństwo, bo przecież locha z młodymi może zaatakować człowieka. A ponadto czy ktoś się zastanowił, jak te zniszczenia wpłyną na rynek żywności w regionie.

Genowefa Kępa ze Skrzyszowa nie mogła uwierzyć w to, co niedawno zobaczyła na swoim polu. – Plantacja ziemniaków na trzydziestu arach została doszczętnie zniszczona, nie ma dosłownie nic poza rozkopaną ziemią – oznajmia. – Czym będziemy karmić zwierzęta w gospodarstwie? Na zasadzenie ziemniaków od nowa jest już za późno, w dodatku kto nam zagwarantuje, że nie zostaną ponownie zjedzone przez dziki. Przyjechał wójt, szkody obejrzał, ale tłumaczył, że wiele zrobić nie może, bo to nie jego kompetencja i prawo go trzyma…
Sekretarz gminy Skrzyszów Kazimiera Ordowska potwierdza, że codziennie zgłaszają się do urzędu ludzie ze łzami w oczach, którzy twierdzą, że dziki w kilka godzin zniweczyły to, co oni przygotowywali miesiącami, a urzędnicy… nie wiedzą jak im pomóc. – Rolnicy mówią, że grodzą pola, nocami palą ogniska, ale to nic nie daje. Dziki niczego się nie boją, stały się strasznie zuchwale. W dodatku jest ich coraz więcej, a myśliwi nie chcą strzelać, bo jest okres ochronny. 21 czerwca organizujemy spotkanie poszkodowanych rolników z kołem łowieckim, musi na nim zostać wypracowane jakieś rozwiązanie – stwierdza stanowczo pani sekretarz.

Zgodnie z prawem, odszkodowania za straty wyrządzone w uprawach przez zwierzynę leśną powinny wypłacać koła łowieckie, które dzierżawią obwody, gdzie dochodzi do zdarzeń. Jak nas poinformowano w Kole Łowickim, nomen omen, „Dzik” w Tarnowie, obejmującym zasięgiem swego działania m.in. gminę Skrzyszów, komisja szacująca straty cały czas pracuje w terenie. Myśliwi są jednak zdania, że rolnicy często zawyżają straty, ponoszą też częściową odpowiedzialność za to, że dziki są tak blisko domostw, bo siedliska zakładają w zarośniętych nieużytkach.
– Tylu dzików to tu jeszcze nigdy nie było. Dlaczego myśliwi do nich nie strzelają? – pyta pani G. Kępa. W kole „Dzik” odpowiadają, że na przeszkodzie stoją nie tylko przepisy, które zabraniają polowań do 15 sierpnia, ale również względy etyczne, bo jak strzelać do lochy karmiącej młode…
W tym roku w lasach gminy Skrzyszów i okolicznych zastrzelonych ma zostać jesienią 50 dzików. Dlaczego tylko tyle? Jak tłumaczą myśliwi, od razu nie przyjmuje się górnej granicy, bo w razie niewykonania planu, koło ponosiłoby straty finansowe, a liczbę dozwolonych odstrzałów zawsze będzie można zwiększyć, jeśli będzie taka potrzeba.

Mieszkańcy na spotkaniu z przedstawicielami koła łowieckiego, mają się domagać od myśliwych podjęcia zdecydowanych działań nie tylko w celu zmniejszenia populacji dzików, ale także utrzymania ich z dala od pól uprawnych. Niektórzy sądzą, że dziki nie wychodziłyby z lasów, gdyby miały tam odpowiednią ilość pożywienia, a to właśnie zadanie dla kół łowieckich, które powinny założyć wystarczającą ilość paletek z karmą.
Warto dodać, że dziki niedawno widziane były w pobliżu blokowisk w Tarnowie, ich obecność zauważono też np. w podmiejskich Koszycach Wielkich, gdzie pozostawiły ślady w ogródkach. Nadmiar dzików to nie tylko problem tarnowski, ale także ogólnopolski. Rolnicy złorzeczą na nie w wielu województwach. Zdaniem naukowców dziki tak dobrze przystosowały się do tutejszego klimatu, że rozmnażają się przez cały rok, a nie – jak dotąd – raz do roku. W efekcie ich populacja w naszym kraju wzrosła w ostatnim czasie przeszło dwukrotnie. Coraz głośniej mówi się o potrzebie zmiany przez rząd prawa dotyczącego szkód rolnych spowodowanych przez dzikie zwierzęta, bo myśliwi nie są w stanie spełniać coraz liczniejszych roszczeń o odszkodowania.
Rafał Kubisztal

Powrót.

Komentarz: 1

  1. Koło Łowieckie nie ma wpływu na treść komentarz i nie zawsze zgadza się z ich wymową. Prosimy o nie wstawianie komentarzy zawierajacych ogólne negatywne oceny grup społecznych gdyż intencją koła jest rozwijanie współpracy a nie propagowanie nienawiści. W przypadku nie poszanowania powyzszych zasad komentarze będą usówane przez administratora